Część uratowanych przez Was koni żyje od wiosny do jesieni praktycznie w stanie dzikim. Chyba ciężko sobie wyobrazić coś lepszego co mogło by je spotkać.
Stuhektarowe pastwisko położone nad starorzeczem Wisły tylko i wyłącznie do ich dyspozycji. Korzystają z niego moje konie i prywatnych hodowców.
Jest tylko jeden mankament. Kiedy przyjeżdżam je odwiedzić, muszę mieć zarezerwowane co najmniej dwie godziny na ich znalezienie i przytulenie.