Jej mama zmarła przy porodzie. Więc praktycznie od pierwszych chwil życia jest ze mną. Zostałam taką trochę przyszywaną mamą. Karmiłam ją butelką co godzinę, w dzień i w nocy. Na początku była bardzo ciężko bo Candy tęskniła za mamą i była bardzo słaba. Ale jakoś się udało, wyrosła na piękną klacz. Teraz ma towarzystwo bo z dnia na dzień przybywa u mnie koni.