08.03.2022
Dzisiaj rano pękło nam serce.
Udało się dzięki Wam zebrać potrzebną kwotę. Umówiliśmy transport po Malinę już na dziś. By nie zwlekać, tylko od razu wdrożyć leczenie. W ciągu godziny samochód z przyczepą miał być na miejscu i odebrać klacz. Telefon do handlarza, że rusza auto i świat się zatrzymał. Handlarz powiedział, że koń nie żyje. Umarła. Jest nam bardzo przykro z powodu jej śmierci.

Malina była bardzo chora. Zaawansowana gruda brodawczakowata, zmiany skórne. Ale w Malinie, gdy byliśmy u niej, była ogromna chęć życia. Była zainteresowana nami, sama podchodziła do ręki, szukała kontaktu. To nie był konający koń stroniący od ludzi. Choć wiedzieliśmy, że jej chorych nóg nigdy nie da się wyleczyć, wierzyliśmy, że dzięki naszej trosce, przed nią jeszcze wiele miesięcy dobrego życia. Miała iść do stada dziadków, cieszyć się wiosną, soczystą łąką.
Niestety nie będzie jej już to dane.

Za Malinę nie musimy płacić więc środki, które przekazaliście, przeznaczymy na wykup konia, który stał obok Maliny. Starego wałacha, z flegmoną na tylnych nogach i ropniami na ciele. Jeśli jednak ktoś z Was, drodzy darczyńcy, nie zgadza się z naszą decyzją, bardzo prosimy o kontakt z nami (Monika 570-666-540) odeślemy wpłaconą darowiznę.
Jest nam bardzo przykro z powodu odejścia Malinki. Pierwszy raz znaleźliśmy się w sytuacji, gdy ratowany koń umarł u handlarza, zanim go odebraliśmy.

To gniady wałach, którego spłacamy z zebranych pieniędzy. Nie ma jeszcze imienia. Niebawem więcej informacji o nim samym.

 

——

PILNE! We wtorek, 8 marca, musimy zapłacić 2000 zł zaliczki. Jeśli się nie uda, Malina pojedzie do rzeźni! Błagamy o pomoc!

Malina całe życie rodziła człowiekowi źrebaki. Dziś, starą i chorą, sprzedano na rzeź

Z trudem otwieram skrzypiące drzwi handlarskiej obory i wchodzę do środka. Wewnątrz panuje mrok, ale mimo to od razu widzę, że z tym koniem coś jest nie tak. Po chwili oczy przyzwyczajają się do ciemności i mogę zobaczyć więcej szczegółów.

Malina. Duża, kara klacz. Czarna falująca grzywa, wielkie oczy… Kiedyś musiała być piękna. Dziś – z wrzodziejącymi ranami na nogach, ze skórą pokrytą grzybicą, z resztkami sierści pełnymi wszy, przerażająco chuda – jest wrakiem konia.

Pytam o historię Maliny. Handlarz wzrusza ramionami. Zwykła historia, jakich wiele. Malina była klaczą hodowlaną. Rodziła źrebaki, jednego po drugim. Taka maszyna do zarabiania pieniędzy. Źrebak był sprzedawany a Malina zaraz rodziła kolejnego. Ale lata mijały, Malina starzała się i słabła, aż w końcu stało się jasne, że nie przeżyje kolejnej ciąży. Dlatego właściciel pozbył się jej w najszybszy możliwy sposób, odwożąc ją do skupu koni rzeźnych.

Dziś Malina, potulna i zrezygnowana, posłuszna jak zawsze, czeka w kolejce na transport do rzeźni. Wyciąga do mnie swoje chrapy i pozwala się głaskać po głowie. Ufnie dotyka mnie nosem. Serce mi pęka. Nie mogę tak po prostu odejść. Muszę spróbować ją stąd wyciągnąć.

Handlarz mówi, że Malina może paść w każdej chwili, tak zły jest jej stan. Nie chce rozmawiać o żadnym długim terminie spłaty. Cena za życie Maliny to 6400 zł. Do jutra (8 marca) musimy wpłacić 2000 zł zaliczki. Jeśli to zrobimy, dostaniemy kilka dni na zebranie i wpłacenie reszty.

Proszę, pomóżcie!


Previous Post
Newer Post
Cart

Brak produktów w koszyku.