Aktualizacja 12.12.2022 – Marusia szczęśliwie dotarła już do nas. Jest jeszcze nieco zdezorientowana i wystraszona całą sytuacją, ale już pomału zaczyna się zapoznawać z nowymi towarzyszami i miejscem, gdzie spędzi najbliższy czas. Śnieg nas przysypał po kolana i mam nadzieję, że Marusia nabierze ochoty, żeby się w nim wytarzać, bo jak widać, do najczystszych nie należy. A jak nie to, jak tylko zrobi się pogoda, pomożemy jej w tym.

Serdecznie Państwu dziękuję za pomoc dla Marusi. Najbliższe święta upłyną jej w doborowym towarzystwie, gdzie pod dostatkiem będzie miała sianka, owsa i należytej opieki. Właśnie tak powinno być.

 

 

 

Aktualizacja 09.12.2022 – Marusia będzie żyć! Kochani, dziękujemy Wam z całego serduszka za pomoc dla tej biedaczki. To nie będą jej ostatnie święta… Udało się zebrać całą kwotę i to w ekspresowym tempie. Ja się zabieram do organiowania transportu, a Wam jeszcze raz serdecznie dziękuję za pomoc. Jak tylko wszystko załatwię, przekażę więcej informacji i zdjęcia Marusi.

Trzymajcie kciuki żeby wszystko poszło jak najsprawniej! 

Marusia już za kilka dni zrozumie, że popełniła błąd. Że człowiekowi nigdy nie można było ufać. Ale wtedy będzie już za późno… 

Brakująca kwota: 700zł

Termin spłaty: 08.12.2022

Aktualizacja 07.12.2022
Kochani, Basia dziś rano mnie spytała co będzie z Marusią. I kiedy do nas przyjedzie. Aż mi się zrobiło gorąco. Obiecałam sobie kiedyś, że nie będę jej okłamywała. Ale co mam jej powiedzieć? Że raczej się nie uda jej uratować. I że jutro koniec zbiórki a brakuje aż 700 zł.

Błagam Was, pomóżcie mi zabrać Marusię od handlarza!

Jeszcze zanim weszłam na podwórko handlarza, zza bramy, usłyszałam krzyki i przekleństwa. A kiedy weszłam do środka, zobaczyłam scenę, od której serce ścisnęło mi się z bólu. Na środku podwórka stał samochód do przewozu zwierząt. Trap był otwarty a handlarz i jego dwaj pomocnicy próbowali zepchnąć, ściągnąć lub w jakikolwiek sposób zmusić do zejścia po nim przeraźliwie chudą i śmiertelnie przerażoną klacz. Jeden ciągnął za linę, drugi na zmianę pchał i szarpał za kantar, a handlarz okładał ją batem. Klacz była śmiertelnie przerażona. Broniła się przed zejściem po trapie jakby od tego zależało jej życie. Jakby wiedziała co to za miejsce. A może wiedziała? 

Przestańcie! Przestańcie – krzyknęłam, ale ponieważ nie było żadnej reakcji, krzyknęłam jeszcze głośniej: Ja ją wam sprowadzę! Dajcie mi ją! Handlarz zaśmiał się chrapliwie, ale widocznie miał już dosyć tej walki. Zgodził się i kazał podać mi linę. Powiedziałam, że chcę zostać sama. Żeby odeszli i że poradzę sobie sama. Kiedy w końcu poszli, powoli, bardzo powoli weszłam po trapie i zbliżyłam się do przerażonej klaczy. W myślach nazwałam ją Marusią. Marusia trzęsła się cała i rozdętymi chrapami gwałtownie wciągała powietrze. Zaczęłam do niej cicho i łagodnie mówić, dałam dłoń do wąchania. W końcu, po dłuższym czasie, Marusia zaczęła się uspokajać i pozwoliła dotknąć się do szyi. Chyba zrozumiała, że nie będę jej bić ani szarpać. Kiedy w końcu wysunęła w moim kierunku głowę i dotknęła mnie chrapami, wyjęłam z kieszeni kawałek marchewki, którą miałam przygotowaną dla uratowanego dziś Srokatego, po którego tu przyjechałam. Marusia zjadła marchewkę i wtedy zrozumiałam, że zaczęła mi ufać. I powoli, krok za krokiem i marchewka za marchewką, udało nam się wyjść po trapie z samochodu. 

Tylko co teraz? Marusia uwierzyła, że jest ze mną bezpieczna. Że tam, dokąd ją prowadzę, nic złego jej nie spotka. I poczułam się okropnie i łzy napłynęły mi do oczu, kiedy zrozumiałam, że tak naprawdę oszukałam Marusię. Zdobyłam jej zaufanie. Tylko po to, żeby wyprowadzić ją z samochodu prosto do obory handlarza, z której jedyna droga prowadzi do rzeźni. Zapłaciłam handlarzowi za Srokatego.

Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Ale cały czas przełykam łzy. I cały czas mam przed oczami Marusię. I to, jak ufnie poszła w końcu za mną i dała się zaprowadzić do handlarskiej obory. I wiem, że jeśli nic nie zrobię, Marusia już za kilka dni zrozumie, że popełniła błąd. Że człowiekowi nigdy nie można było ufać. Ale wtedy będzie już za późno… 

Dlatego jeszcze raz proszę Was o pomoc. Podarujmy Marusi życie. Niech zobaczy, że człowiek nie zawsze oznacza ból i strach. Sprawmy, żeby Marusia zamiast do rzeźni, pojechała stąd do ciepłej stajni. Żeby przekonała się, że czasem można ufać. I żeby tak już było do końca jej życia. 

Życie Marusi jest warte 6700 zł, już wpłaciłam zaliczkę w wysokości 1700 zł. Kolejną ratę 2000 zł muszę zapłacić w czwartek 8 grudnia. 

Proszę, pomóżcie uratować Marusię!

Przekaż darowiznę z imieniem Marusia na konto:
PKO BP : 05 1020 4900 0000 8202 3349 1785
PayPal: fundacjakonikimoniki@gmail.com
Fundacja KONIKI MONIKI
Zawada Nowa 22, 26-720 Policzna

 

Wyślij SMS o treści

Marusia

 

na numer 7420

(koszt 4,92 pln)

 

na nr 7911

(koszt 11,07 pln)

 
Regulamin tapet

Ratuję Marusię

wybierz kwotę

lub

Przekaż darowiznę z imieniem Marusia na konto:
PKO BP : 05 1020 4900 0000 8202 3349 1785
PayPal: fundacjakonikimoniki@gmail.com
Fundacja KONIKI MONIKI
Zawada Nowa 22, 26-720 Policzna

 

Wyślij SMS o treści

Marusia

na numer 7420

(koszt 4,92 pln)

 

na nr 7911

(koszt 11,07 pln)

 
Regulamin tapet

Ratuję Marusię

wybierz kwotę

lub

Previous Post
Newer Post
Cart

Brak produktów w koszyku.